Strona Główna - Artykuły - Download - Forum - Linki - Kategorie Newsów
Szukaj    
Nawigacja
Portal
  Strona Główna
  Artykuły
  Download
  FAQ
  Forum
  Linki
  Kategorie Newsów
  Kontakt
  Galeria
  Szukaj
  Regulamin

Użytkowników Online
Gości Online: 1
Brak Użytkowników Online

Zarejestrowanych Użytkowników: 65,535
Najnowszy Użytkownik: ~evsywcpyzfd
Najaktywniejsi
Na miejscu 1 jest:
~evsywcpyzfd
Brak Avatara height=

Punktacja:
Ogólne: 0
Bonusy: 0
Kary: 0

2) ~ThomasFuri (0 pkt.)
3) ~garcinDah (0 pkt.)
4) ~garcinezfure (0 pkt.)
5) ~imwqftbe (0 pkt.)
6) ~uexufowb (0 pkt.)

Reklama
Artykuły: HISTORIA POLSKIEGO RAPU
Antologia polskiego rapu
"Marcin Kowalczyk jako Magik w filmie "Jesteś Bogiem"Fot. materiały prasowe" Kiedyś muzyka wykluczonych, dziś dobry pomysł na biznes. Historia Paktofoniki to opowieść o tym, jak rodził się polski hip-hop. Film „Jesteś Bogiem” od piątku w kinach. Każdy, kto chodził do szkoły w latach 90., musi to pamiętać. Szare bloki, brudne klatki schodowe, kolesie w kapturach upchnięci na kilku schodkach przy domofonie. Deskorolki, spreje, walkmany, spodnie Lenary, obowiązkowe czapki z daszkiem. I marihuana. Sqn, czyli skun, sprzedawany zgodnie z tekstem piosenki „Gram w zielone” grupy Warszafski Deszcz: „Więc czy grasz w zielone, gram, gram, gram / Masz zielone, mam, mam, mam / Dasz mi zielone, nie ma sprawy / Dam po dwa pięć za gram, bo mało tego mam”. Przed 1995 rokiem każdy, kto jeździł na deskorolce, słuchał Cypress Hill i House of Pain. Polskiej muzyki można było posłuchać w audycji Bogny Świątkowskiej w Radiu Kolor. Potem pojawił się Liroy, ale zaraz podniosły się głosy, że jak sprzedał pół miliona płyt, to w ogóle się sprzedał. Rynek zrozumiał jednak, że hip-hop to w Polsce góra złota. Niedługo później popularność zdobywały kolejne składy: Wzgórze Ya-Pa3, Nagły Atak Spawacza, Slums Attack, Warszafski Deszcz, Molesta. I Kaliber 44. A potem w sklepach pojawiła się „Kinematografia” Paktofoniki. Nikt wcześniej nie rapował u nas w taki sposób. Osiem dni po premierze albumu, 26 grudnia 2000 roku, Magik, lider grupy, popełnił samobójstwo. Ale po tej jednej płycie w historii polskiego rapu zmieniło się wszystko. Byliśmy kosmitami Jest 1993 rok, AbradAb, wtedy jeszcze Marcin Marten, zaczyna liceum. Polskie osiedla są zdominowane przez subkultury punków, metali, skinheadów, depeszów. Sceny zalewa nowa fala polskiego rocka. Debiut grupy Hey sprzedaje się w setkach tysięcy egzemplarzy, sporą popularnością cieszy się płyta „Love” Edyty Bartosiewicz, fani ciężkiej muzyki mają Acid Drinkers. O rapie słyszy się na osiedlach, jednak nikt, ani media, ani sami raperzy nie mogą wiedzieć, co się za chwilę wydarzy. – Na tle tego, co się działo w polskiej muzyce, byliśmy kosmitami – przyznaje Marten. Kaliber 44 założył w 1994 r. wspólnie z bratem Michałem. Niedługo potem dołączył do nich Piotr Łuszcz. Magik. Długo szukali wydawcy. – Nie mieliśmy kasy, żeby kupić bilety do Warszawy, nie wspominając o tym, żeby się tam zatrzymać i szukać kontaktów – wspomina. Ich demo dotarło do Bogny Świątkowskiej, przez nią do Kazika i w końcu do Sławka Pietrzaka, szefa SP Records. – Nie byliśmy przekonani, wydawało mi się, że ta wytwórnia to nie nasz klimat, ale Magikowi bardzo zależało – mówi Dab. Psycho rap – tak nazywano ich styl. Jedni traktowali nazwę poważnie, inni z ironią. Że to banda psycholi. – Oni byli liryczni, bawili się słowem, my żeśmy tego nie umieli. Ma być, k..., poważnie i już. Śmiałem się z Kalibra, ale zawsze wiedziałem, że ważne jest to, żeby było dużo zespołów, różne style – wspomina Vienio z Molesty Ewenement. Debiutancki album Kalibra ukazał się w 1996 roku i szybko przekroczył nakład 100 tysięcy egzemplarzy. Magik odszedł z zespołu dwa lata później. Oficjalnym powodem były nieporozumienia na tle artystycznym. – On sobie sam uszył swoje fazy – opowiada Dab. – Wkręcił sobie niechęć do nas i tyle. Rozmawiamy, kiedy AbradAb jest w drodze do Katowic. Jedzie na premierę „Jesteś Bogiem”. – Bardzo szanuję Paktofonikę, to był genialny skład. Szkoda tylko, że trochę się o nas zapomina w tym wszystkim – mówi. Każdy miał coś za uszami Hip-hop był świetnym materiałem na sprzedaż. Po pierwsze, słuchały go dzieciaki w dużych miastach. Po drugie, raperzy zabierali głos w imieniu wykluczonych i opisywali polskie ulice bardziej sugestywnie niż punkowcy dziesięć lat wcześniej. Dla fanów rap był autentyczny, bo pokazywał dobrze znaną rzeczywistość. Dla pozostałych był przerażającym dowodem na to, że w polskiej transformacji coś się nie powiodło. Krzysztof Kozak, szef wytwórni RRX Desant, jest w branży od samego początku, od 1995 roku. Współpracował z każdym, kto się kiedyś liczył. Kozak nie ma wątpliwości: Paktofonika to był dream team polskiego rapu. Fokus, Rahim i Magik. Fokus był w katowickim podziemiu legendą, nikt nie miał takiej techniki: najniższy głos oraz najszybsza nawijka. Rahim był znany ze składu 3XKlan, świetny raper, w dodatku wyrastał na producenta. Tylko Kaliber mógł się z nimi równać, no ale z Kalibra odszedł Magik. A to on był tam perłą. Jak dogadał się z Fokusem i Rahimem, wiadomo było, że szykuje się coś niezwykłego. ­– Wiedziałem, że to będzie petarda – opowiada Kozak. Medium polskiego rapu, tak o sobie mówi. Pracował z najlepszymi. Cztery płyty DJ’a 600 Volt, Warszafski Deszcz, „S.P.O.R.T.” Tedego, dwie pierwsze płyty Pei. – Wpuściłem Paktofonikę do studia – wspomina. – Ale płytę odpuściłem. Nie mogliśmy się dogadać. Czy pójdę na film? Nie wiem, pewnie w nie najlepszym świetle mnie tam przedstawili. Krzysztof Kozak w 2002 roku wyleciał z branży. Przez sześć lat handlował płytami, m.in. na Dworcu Centralnym w Warszawie. Zmieniły się realia, Kozakowi przytrafiło się nieszczęście. Obok wszystkich innych urazów złamana w siedmiu miejscach ręka. – Wypadek samochodowy? – pytam. – Gdzie tam. Bójka uliczna. Spotkało mnie paru kolesi, miałem z nimi na pieńku. Ja nigdy nie chodziłem na policję, załatwiałem sprawy sam. Rozumiesz? Ja nie byłem jakimś tam wydawcą. Byłem jednym z nich. Od jakiegoś czasu Kozak znów działa jako wydawca. Właśnie jest w studiu z Fazim z Nagłego Ataku Spawacza, który pracuje nad płytą. – Dalej rymuję o rzeczach, które mnie wkur... Wtedy mówiło się, że to jest gangsta rap. Teraz ta gangsterka weszła w osiedla, wiadomo, że nikt się nie ładuje z klamkami do centrum, to nie Ameryka. Ale trochę ta muzyka żyje w półświatku. Każdy robił jakieś dodatkowe rzeczy – mówi enigmatycznie Fazi. – Każdy ma coś za uszami. Tu się śpiewa o brzydkich rzeczach Zanim zaczęło się Wzgórze, było życie zwyczajnego dzieciaka, który dużo chce, a niewiele ma. – Było takie hasło: każda droga prowadzi do parku – wspomina Borixon (Tomasz Borycki), jeden z filarów Wzgórza Ya-Pa3. Chodzi o park w centrum Kielc, do którego przychodził każdy, kto nie miał gdzie się podziać albo po prostu miał ochotę na towarzystwo. Przesiadywali tam artyści, malarze, muzycy. Obok był dom środowisk twórczych. – Byłem dzieciakiem, nie miałem nic. Moja rodzina nie była zamożna, na kasę od rodziców nie było co liczyć – mówi. I wtedy odezwał się Liroy. – Wydawał płytę, szukał kogoś, kto by z nim grał. Poszedł do Wzgórza, Wojtas polecił mnie i tak się zaczęła przygoda. To była totalna zmiana. Kiedy ruszałem z nim w trasę, byłem dzieciakiem bez drobnych w kieszeni. I za chwilę pojawiły się dobre pieniądze – dodaje. „Alboom” Liroya zdobył status złotej płyty w miesiąc, SP Records wydało debiuty Wzgórza Ya-Pa3 i Kalibra. Vienio (Piotr Więcławski) miał wtedy 18 lat. Marzył o karierze rapera, lecz większość czasu spędzał na deskorolce. – Mam taki obrazek w głowie. Wsiadam do autobusu na Ursynowie i kątem oka widzę cztery postacie. Dj Feel-X, Yoka, Magik i Dab idą sobie ursynowskim osiedlem. Wtedy było inne myślenie, ja sobie pomyślałem tak: „Co oni robią na mojej dzielnicy? Kolesie nie z Warszawy wydają płytę w warszawskiej wytwórni, w wielkim mercedesie jeżdżą po moim osiedlu i nagrywają klip”. Po prostu szlag mnie trafił, dlaczego to nie my jesteśmy na ich miejscu – wspomina Vienio. „Skandal” (1998) Molesty jest jednym z najważniejszych debiutów w historii polskiego hip-hopu. Klasyka ulicznego rapu. – Gangsterka? Nic z tych rzeczy, ja się odżegnuję od takich opinii – zapewnia Vienio, ale przyznaje, że wokół grupy powstało sporo legend. – Pamiętam te opowieści, jak chodziliśmy i dymiliśmy po mieście, lecz wszyscy zaliczali taki okres. A potem ludzie dorastają i się zmieniają. W którymś momencie wielu z nas poczuło odpowiedzialność za słowo, poczuliśmy, że jesteśmy artystami. Ale do dziś tkwimy w doktrynie podwórkowej. Mówi się, że hip-hop jest jak punk. Coś w tym jest. Wszystkie te kontestujące gatunki kontynuują tę samą opowieść. Mówią o poważnych rzeczach, wprost i bez ogródek, a nie k... sialalala. To jest hip-hop, muzyka z przekazem. Tu się śpiewa o brzydkich rzeczach. Rap po Magiku Polski hip-hop dziś i ten z czasów Paktofoniki to dwie różne rzeczywistości. Problemy, z którymi zmagają się bohaterowie filmu „Jesteś Bogiem”, ich młodszym kolegom mogą się wydać egzotyczne. – Kiedyś, żeby nagrać parę kawałków, musiałeś mieć znajomości i pieniądze. A teraz w co drugim bloku masz studio. Jest Facebook, MySpace, YouTube, jak ktoś jest dobry, wypromuje się sam. Co oznacza, że starsi muszą trzymać poziom – tłumaczy Fazi. Nagły Atak Spawacza wróci w przyszłym roku. – Płyta na dwudziestolecie? Myślałeś kiedyś, że będziesz dinozaurem? – pytam. – K..., jak ten czas zapier... Gdzieś po drodze, kilka lat po śmierci Magika, hip-hop stracił swoją największą siłę. Przestał być głosem polskich blokowisk, sami raperzy jeśli nie grają za gwiazdorskie stawki, dołączyli do coraz liczniejszej klasy średniej. Pojawiły się wszystkie te możliwości, których nie widział Magik. Eksplozja hip-hopu pozostaje najważniejszym zjawiskiem w polskiej popkulturze ostatnich 25 lat. Ale chyba nikt się nie łudzi, że odzyska dawną siłę. I to paradoksalnie w czasach, w których o wszystko jest łatwiej. Kaliber, pierwsza grupa Magika, oficjalnie nigdy się nie rozpadł, ale ostatnia płyta zespołu została wydana w 2000 roku. Od tamtego czasu AbradAab pracuje na własny rachunek. Nagrał pięć albumów solowych, ostatni, „ExtraVertik”, w kwietniu tego roku. Utrzymuje się z muzyki, zdarza mu się grać przed publicznością sięgającą kilkunastu tysięcy osób. Także na koncertach plenerowych, na zaproszenie samorządów. Borixon po kilku latach przerwy też wrócił do rapu. Jeszcze niedawno pracował w Anglii, teraz jeździ tam grać koncerty. Pracuje na siłowni, prowadzi własne biznesy, ale muzyka znów staje się priorytetem. Fokus i Rahim od lat prowadzą udaną karierę. Rahim co prawda przyznaje, że w oczach wielu fanów na zawsze zostanie Rahimem z Paktofoniki, ale nie przeszkadza mu to w osiąganiu kolejnych sukcesów. Razem z Fokusem tworzą grupę Pokahontaz. Rahimowi zdarzyło się wystąpić w teatrze, Fokus podkładał głos w filmie animowanym, współpracował z Dodą. Pracują z czołowymi raperami i producentami. Jeszcze kilka lat temu Peja (Ryszard Andrzejewski) był jednym z najczarniejszych charakterów w świecie polskiego hip-hopu. Lider grupy Slums Attack miał procesy o nawoływanie do przemocy, był oskarżony o prowokowanie linczu na jednym ze swoich koncertów. „Reprezentuję biedę” – podkreślał. Śpiewał o trudnych sprawach, w wywiadach opowiadał o niełatwym dzieciństwie. Ostatnio trafił do mediów w zupełnie innej roli. Portale internetowe pokazały zdjęcia z jego ślubu z partnerką i menedżerką Pauliną Stefańską. Na zdjęciach nie ma niebezpiecznego, wytatuowanego faceta. Jest trzydziestoparoletni uśmiechnięty gwiazdor. Tede, czyli Jacek Graniecki, zaczynał od nagrywania rymów na magnetofon. W przerwach między szkołą i siedzeniem na klatce z kolesiami. Karierę rozpoczynał w 1994 roku w grupie 1 Killa Hertz z DJ’em 600 Volt. Potem był słynny nielegal „WuWua” nagrany pod szyldem Trzyha, aż wreszcie „Nastukafszy” (1999) z Warszafskim Deszczem. W 2001 roku nagrał pierwszy solowy album „S.P.O.R.T”. Ale to już był nowy rap. Profesjonalnie nagrany, podążający za światowymi trendami. Dziś Tede wciąż jest jednym z najważniejszych artystów w branży. Ale od dawna prowadzi produkującą ubrania firmę PLNY, jest też szefem wytwórni Wielkie Joł. Podobnie jak Wojciech Sosnowski, Sokół, współtwórca legendarnych składów WWO i ZIP Skład, który karierę muzyczną łączy z szefowaniem firmie Prosto – wytwórni i producentowi ubrań w jednym. Vienio przyznaje, że środowisko dorosło. On sam dalej zajmuje się muzyką, prowadzi też firmę odzieżową, jest dziennikarzem radiowym. – Wielu kolegów rozwinęło własne biznesy, prowadzą firmy ubraniowe, fonograficzne – tłumaczy. – W ciągu tych 15-20 lat z tej prostej zajawki wykreowali dla siebie bardzo ciekawe zawody. Wszyscy się bardzo fajnie odnaleźliśmy.
Logowanie
Nazwa Użytkownika

Hasło

Zapamiętaj mnie



Rejestracja
Zapomniane hasło?
Shoutbox
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.

@eliterap
DATA: 03/03/2014 16:28
Poszukuje ludzi chętnych do pomocy przy zarządzaniu strony.

-->